Tragiczna śmierć trzyosobowej rodziny na autostradzie A1: domniemany pirat drogowy w BMW mogący być winien
Zasłynęli jako rodzina, która kochała podróże – Patryk, Martyna oraz ich 5-letni synek Oliwier. Byli na powrocie do Myszkowa, miejsca urodzenia i wychowania, kiedy niespodziewanie spotkała ich tragedia. Nigdy już tam nie dotarli. Wszystko wydarzyło się tuż przed Piotrkowem Trybunalskim, na autostradzie A1, gdzie straszliwy wypadek zabrał im życie. Ich samochód stanął w płomieniach, a oni sami byli skazani na zgubę. „Wołali desperacko o pomoc”, mówią przerażeni świadkowie. Czy za wypadkiem stał nieodpowiedzialny kierowca BMW? Bliscy ofiar szukają prawdy i domagają się sprawiedliwości.
Wydarzenie miało miejsce w sobotę wieczorem, 16 września. Rodzinna trójka była w drodze powrotnej z dalekiej podróży do Myszkowa – miejsca, które zawsze nazywali domem. Miało to być kolejne udane powroty z wyprawy. Na niestety, ta podróż szybko przerodziła się w koszmarną tragedię. Gdy minęli już Łódź i do domu dzieliło ich tylko półtorej godziny jazdy, doszło do tragicznego wypadku na 339 kilometrze autostrady. Niespodziewanie, zza ich pojazdu, wyrósł czarny samochód marki BMW serii 8, pędzący z prędkością budzącą grozę. Świadkowie twierdzą, że jego prędkość przekroczyła 200 km/h, a kierowca z niezrozumiałym uporem próbował zmusić Patryka do zjechania na prawo. W ułamku sekundy cała rodzina straciła życie, a ich samochód nagle stanął w ogniu.